Geoblog.pl    oboski    Podróże    Kosovo je Srbija - takie jest moje zdanie    Atrakcyjne Theth
Zwiń mapę
2013
06
sie

Atrakcyjne Theth

 
Albania
Albania, Theth
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1615 km
 
Wstaliśmy skoro świt i ruszyliśmy w dół do wsi. Ale najpierw czekała mnie niespodzianka. Zapas, który w nocy wystrzelił został naprawiony przez Przemka. Gdy już wszyscy pod wpływem rozeszliśmy się do śpiworów on powtórnie naprawił koło. DZIĘKI CI WIELKIE!!!!
Cel pierwszy - znaleźć śniadanie. Po drodze ukazał się dość duży hotel gdzie na szybko zjedliśmy średnie śniadanie po 2 €. Ale droga na dół niby niedaleko zajęła nam ponad godzinę - cudne drogi albańskie. We wsi zaraz za mostem wjechałem na cudze podwórko w celu zostawienia auta pod opieką i okazało się, że można tam postawić namioty. Też. Dziwnym zbiegiem okoliczności natknąłem się na chłopaka, który sprzedawał mapy w tym Góry Przeklęte. Kupiłem za 10 € (odkupi ktoś za jedyne 10 €??), wdając się z nim w rozmowę. Żeby nie było niejasności, że nas naciąga to najpierw powiedział nam, że dziś ( a jest ósma ) to za późno żeby wyjść na Jezerces, chyba, że na dwa dni. Gdy jednak upieraliśmy się, że pójdziemy zaofiarował swoje usługi przewodnickie za 40 € za dzień. Nie skorzystaliśmy. Mimo wszystko doradził jak iść ale jednak nie dziś. Więc zdroworozsądkowo postanowiłem przełożyć wyjście na jutro. Dziś zwiedzimy atrakcje Theth. Po drugim śniadaniu wybraliśmy się obejrzeć wioskę oraz w dół doliny znaleźć wodospad. Ktoś nawet pokusił się o oznakowanie dojść do poszczególnych atrakcji ale zrobił to chyba jedyną dostępną farbą i wszystkie ścieżki oznakowane są biało-czerwono-białym szlakiem w wielu miejscach rozwidlając się i krzyżując sam ze sobą. Święta Ariadno ratuj!! Na szczęście w oddali dostrzegliśmy wodospad i na azymut wspomagani znakami dotarliśmy do jego podnóża. Ciekawe jest to, że ścieżki prowadzą ludziom przez podwórka, ogrodzone pastwiska itp. Dojście wielce atrakcyjne. Ależ było nasze zaskoczenie a ich zdziwienie: przy wodospadzie spotkaliśmy młodzież, która pływała z nami na stateczku z Koman do Fierze. Ciasno się zrobiło ale na szczęście oni już kończyli szaleństwa przy i pod wodospadem. Cóż młody chłopak nie zrobi dla dziewczyny? Fotografowali się pod spadającą wodą. A mnie odstraszała od zanurzenia się już tylko temperatura rozproszonych kropelek wody. SKS !! Ale suchy nie odszedłem na dół - dbałem jedynie o aparat.
Po południu dla odmiany wybraliśmy się w górę wioski - widoki przepiękne. I tam też można było znaleźć oprócz owiec i krów także bunkier.
Po całym dniu wędrowania w upale, pokonywaniu niezagospodarowanych ścieżek i ześlizgiwaniu się po pokruszonej skale wapiennej doszedłem jednogłośnie, że nierozsądnie będzie się pchać za wszelką cenę jutro na Jezerces. Przede wszystkim bałem się odwodnienia. Nie wierzyłem, że nawet gdy weźmiemy pełne plecaki wody czyli około 5l/głowę to nam wystarczy. Było zbyt gorąco. Większość drogi na górę pozbawiona jakiegokolwiek cienia i nieznakowana ścieżka z piarżyskami i żwirowatym podłożem (wiad. za netem i przewodnikiem) plus doświadczenia z chodzenia nieznakowaną drogą na Korab skłoniła mnie do namówienia ekipy abyśmy jednak odłożyli to wejście na jesień lub późną wiosnę. Głosami 3:1 zdobywanie Maja e Jezerces zostało odwołane. Główne założenie przyjazdu do Theth niestety nie spełniło się ale tylko jedna osoba z ekipy była baaardzo nie zadowolona z takiego obrotu sprawy. Nie ja.
Skoro nic tu po nas postanowiłem wrócić do miejsca nocowania bo zawsze to trochę ponad godzinę bliżej cywilizacji na jutro. Ruszyliśmy ale zaczęło się zmierzchać i tak po prostu minąłem zjazd na wczorajszy kemping.
Gdy tak wczoraj w nocy siedzieliśmy przy "ognisku" zastanawialiśmy się co za szaleniec jedzie z gór po ciemku - widać było światełko na górze. Pomyślałem nawet, że nie skusiłbym się na nocną jazdę nawet za sowitą zapłatą. A tu, tym czasem zacząłem się zastanawiać gdzie jest ten zjazd na kemping i dlaczego jadę już grubo ponad godzinę. Nagle skojarzenie, że już dawno minąłem zjazd. Dziewczyny namawiają na powrót na kemping ale nie to już istotne, że nawet nie ma gdzie zawrócić ale to, że już przejechałem z godzinę i łącznie z powrotem dało by to w sumie trzy godziny jazdy po tych dziurach i kamieniach. NIE !! Avanti!! Pozostał już tylko jeden kierunek. Nie było wyjścia. I to za darmo i bez kamer. Ale było to nowe niesamowite przeżycie. Widziałem ciemność. Oczywiście poza tym co w światłach reflektorów. W aucie zapanowała niespotykana dotąd cisza. A wcale nie usnęły. Wręcz odwrotnie - adrenalina nie pozwoliłaby. Na szczęście nie było w górach innych wariatów poza mną i nie było chociaż jednego problemu z mijaniem jadących z przeciwka. Cała droga moja!! Ha ha. I tak nic więcej niż jej szerokość nie wchodziło w grę. Choć lepiej by było napisać: wąskość drogi. Z wielką ulgą dotarliśmy na przełęcz. Gorsza część drogi za nami, przed nami dłuższa. Po krótkim ochłonięciu ruszyliśmy w dół. Minuty jednostajne: dziura, zakręt, kamień, skręt, głaz, hamulec, zakręt, hamulec itd. Nagle przez okno doszedł do mych uszu jeszcze nie do końca zatkanych pyłem dróg albańskich znajomy bardzo niepokojący psssyt, psssyt. Gdzie może znaleźć się dusza w takim momencie, która do tej pory siedziała na ramieniu? Tym razem w środku nocy nie szukałem zjazdu na jakieś pobocze. Na środku drogi rozładunek bagażnika, wyciągnięcie podnośnika i klucza bo koło na wierzchu leżało. Mamy na szczęście zapas. DZIĘKI CI PONOWNE I WIELKIE PRZEMEK ZA NAPRAWĘ KOŁA. Dzięki Tobie ominęła nas niewątpliwa atrakcja tej nocy jaką by było spanie na kamieniach w pobliżu auta w środku Gór Przeklętych. Zmieniliśmy już rutynowo koło i ruszając nakazałem modły o brak jakiejkolwiek niespodzianki już do końca jazdy. Tak ostrożnie jeszcze nie omijałem wszelkich nierówności, dziur, kamieni i czegokolwiek co wydało mi się podejrzane. Dzięki Bogu dojechaliśmy szczęśliwie do asfaltu. Nie całowałem go tylko dlatego, że ręce przyrosły mi do kierownicy w skurczu jaki wywołały emocje nad rozważaniami ile to jeszcze metrów tej dzikiej drogi bez zapasu. A drugie przygotowane koło na drogę spokojnie odpoczywało w garażu w Polsce.
Raz tylko skręciłem w boczną drogę aby zobaczyć czy nie da się tam postawić namiotu. Owszem można było, ale z podłogi zostałoby sito. Takie kłujące dziadostwo rosło wszędzie. Postanowiłem podarować wszystkim odrobinę luksusu i wróciłem na kemping na jeziorem Szkoderskim.
Zaprawdę był to luksus...
Dzięki Ci Przemek.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (59)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Multimedia (3)
  • rozmiar: 0,00 B  |  dodano
     
  • rozmiar: 0,00 B  |  dodano
     
  • rozmiar: 0,00 B  |  dodano
     
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
Mirka66
Mirka66 - 2013-10-25 22:37
Sliczne miejsca.Zdjecia z wodospadem sa rewelacyjne.
 
oboski
oboski - 2013-10-25 22:42
poczekaj aż wstawię wszystkie
 
BoRa
BoRa - 2013-10-25 22:55
Pięknie tam.! a ja wodospady uwielbiam
 
oboski
oboski - 2013-10-25 23:10
reszta zdjęć w poniedziałek
W weekendy trzymam się z dala od komputera
 
 
zwiedził 10% świata (20 państw)
Zasoby: 122 wpisy122 247 komentarzy247 2456 zdjęć2456 24 pliki multimedialne24
 
Moje podróżewięcej
27.10.2014 - 14.11.2014
 
 
16.01.2011 - 16.02.2011