Geoblog.pl    oboski    Podróże    Kosovo je Srbija - takie jest moje zdanie    W góry Przeklęte
Zwiń mapę
2013
05
sie

W góry Przeklęte

 
Albania
Albania, Thet
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1614 km
 
Nadeszła chwila, na którą czekaliśmy od początku. Po śniadaniu na kampingu ( talerz sałatkowy lub owocowy za 2€ ) ruszyliśmy w stronę gór z zamiarem dotarcia do Thet, wioski zapomnianej również przez Albańczyków. O drodze do Thet krążą w necie i w realu legendy. Więc tym bardziej stała się ona naszym celem. Droga sama w sobie. A do tego jeszcze góry dookoła, które czekają na zdobycie. Które zabierają ludziom życie. Znaczy zdobyte to one są ale nie przez nas.
Z pewną dozą nieśmiałości ruszyliśmy. A ta nieśmiałość stąd się wzięła, że to przecież tylko Doblo 1,2 benzyna. Napęd jedynie na przód. Ale bez ryzyka nie ma przygód. Nie mam zamiaru zostać turystą hurgadowo-dżerbowym. Początkowe 30 km (z Koplik) obdarowało nas asfaltem, który skończył się w Boge. Chyba trafiliśmy na ostatni moment, w którym można coś przeżyć na tej drodze bo widać, że prace ulepszające trwają na dużą skalę. Obawiam się wręcz, że na pewno na przełęcz a kto wie czy niedługo już i na sam dół będzie można dojechać ceprostradą. Na razie jednak zacząłem walczyć z dziurami i żwirem pomieszanym z kamieniami. Kilka razy trzeba było ominąć kilka kamieni oznaczających wykop szeroki na połowę drogi, kilka razy przepuścić cudem ciężarówkę jadącą z góry a jeden kilk poczekać aż koparka zrobi swoje na środku drogi i zechce nas przepuścić dalej. A dalej, jak się okazało, nie powinno nas tu być w ogóle. W pewnym momencie zatrzymał nas jeden z robotników i zapytał co my tu robimy skoro droga jest zamknięta od 10-16 ? Jak jakieś biuro czy co? Niestety dalej przejazd jest niemożliwy. Musimy stanąć gdzieś z boku i poczekać. Zjechałem trochę w dół na łuk serpentyny, bo tylko w takim miejscu ominie nas ew. kamion budowlany i zacząłem robić kawę. Gościu informator budowlany powiedział nam jeszcze, że za przełęczą jest drewniany bar gdzie można coś zjeść i napić się. To tylko 90 minut pieszo. Do szesnastej jeszcze pięć godzin. Jedna z dziewczyn zdecydowała się pójść do niego - na nóżkach. Reszta sobie zrobiła wczesną sjestę. Niespodziewanie przy niedopitej kawie pojawił się Informator. Wiedziałem, że robię dobrą kawę ale żeby aż z tak daleka go zapach ściągnął?? Okazało się, że możemy skorzystać z chwilowo wolnej drogi i podjechać aż na samą przełęcz, tam zostawić auto do 16-ej i skorzystać z baru. Po drodze chciałem jeszcze zarobić zabierając jedyną autostopowiczkę chyba w tych górach ale niestety jej pieniądze i tak już miałem w kieszeni. Kilkanaście metrów przed przełęczą Buni i Thores (1786) musiałem się zatrzymać przed szlabanem, który właściwie zamykał drogę od tamtej strony. Ale skoro zamknięty to zamknięty. Poszliśmy do baru. Od przełęczy to jeszcze z kilometr. Ale jaki??? Kilometr wypasionych widoków. Otworzyły się na nas całe góry Przeklęte. Dobrze, że trzeba było iść pieszo. Z auta, owszem widoki takie same ale chłonąć w pełni je można tylko z buta. Majestat gór wypełnił moją duszę. Zresztą co ja w takich przypadkach będę gadał? Sami popatrzcie na zdjęcia.
W barze posiliła się jedynie nasza autostopowiczka, która chyba musiała stracić kilka kalorii podczas naszej przymusowej sjesty. Nie tanio. My zjedliśmy melona z dołu.
W pewnym momencie robotnicy, którzy "pracowali" w tym barze zaczęli się zbierać i poszli w stronę przełęczy. Zacząłem też coś przeczuwać i poszedłem chwilę później za nimi. Nie, to nie było nic w stylu: ostatni sprząta bar. Ale takie poruszenie musiało coś oznaczać. Nie myliłem się. Gdy dotarłem w pobliże auta a zaznaczę, że było to duuużo przed szesnastą, zobaczyłem otwarty już szlaban i klika osób poszukujących właściciela mojego auta, które w tej chwili robiło za dużo poważniejszy szlaban. A za nimi kilka aut w kolejce. Podjechałem do baru żeby się jeszcze po delektować... Nie, nie piwem ale widokami z ponad baru. Przeeeeepieknie. Gdy już zbieraliśmy się do odjazdu nadjechały trzy samochody na polskich numerach. Zatrzymałem ich oczywiście i pogadaliśmy sobie trochę o planach na przyszłość a dokładnie na najbliższe trzy-cztery godziny. Ponieważ tyle szacunkowo miałby trwać zjazd do Thet. Jeszcze tylko 17 km. Ale jakie. Droga składa się już tylko z samych kamieni. Tyloma q....mi to jeszcze w życiu nie rzuciłem, w zasadzie wyrywała mi się przy każdym zgrzycie podwoziem o podłoże. A starałem się jak mogłem. Tylko kamienie coraz większe i ostrzejsze. Nawet wymijanie z przeciwka nie było tak extremalne jak szukanie miejsca dla kół. Gdzieś tak po dwóch godzinach jazdy okazało się, że jednak mało się staram i usłyszałem regularne psssyt, psssyt, psssyt. To zrobiłem dziurkę z boku lewej przedniej opony. Trzeba było najpierw znaleźć miejsce gdzie można w ogóle zatrzymać auto, gdzie będzie w miarę równo i jeszcze miejsce na coś co ewentualnie przejedzie obok. Trzeba było też wyrzucić cały bagaż z bagażnika aby dostać się do zapasu i kluczy. Wymiana nie była łatwa. Śruby się tak zapiekły, że skakanie po kluczu nic nie pomogło. Na szczęście albański zestaw McGyvera zawierał małą siekierkę, której to obuchem można było potraktować klucz do kół. Śruby łaskawie puściły. Auto zapakowane z powrotem i dalej w dół. Niestety po 15 minutach historia kołem się już nie toczy. Nic się nie toczy. To samo ale z prawej strony. A tu zestaw zapasowych kół został w Polsce. Miałem przygotowane drugie zapasowe ale w bagażniku zrobiło się ciasno i zostało w garażu. Zonk!! Trzeba szukać pomocy czyli cierpliwie czekać na jakikolwiek pojazd. Dziura w oponie wywalona taka, że dopompywanie nie daje nic. Za jakiś czas zatrzymałem terenówkę z Albańczykiem i Włoszką na pokładzie. On nie bardzo wiedział co zrobić i jakoś tak nieśmiało powtarzał, że co prawda 8 lat nie był w Thet ale wątpi czy dziś będzie tam wulkanizator. Ale Italiana okazała się bardziej energiczna i skora do pomocy i wzięła dwie nasze dziewczyny z rozmiarem kół na dół aby im pomóc znaleźć coś na dole. Zostałem z problemem jak najbardziej otwartym gdzieś w górach Przeklętych. Z góry nadjechali spotkani na przełęczy Polacy, którzy jak się okazało na szczęście rozłożyli się na jednej z nielicznych wolnych przestrzeni na popas. I jak tu nie wierzyć w mądrość starożytnych Rzymian, którzy mawiali: najpierw jeść, potem filozofować. Bo co? Misjonarki z dołu wróciły terenówką z dwoma Albańczykami i taką samą ilością kół jakby zapasowych ale niestety żadna felga nie miała dziur w tym miejscu co mój fiat. A we wsi to nawet nie wiedzą co to jest wulkanizator. Mało tego - jak się okazało to nie ma tam nawet spożywczego. Na szczęście dla nas terenówki Polaków posiadały jeszcze lepsze wyposażenie "na wszelki wypadek" i udało się Przemkowi naprawić jedną z opon zestawem samonaprawczym. W zamian za to, że albańska ekipa przywiozła koła mało przydatne, moim zadaniem było namówić wszystkich na biwakowanie u gościa, który je przywiózł. Nietrudno było ponieważ cena za NAMIOT nie osobę była 2 €. Tym bardziej, że większość nowopoznanych przyjaciół miała zamiar spać w autach. Gdy się już udało nam wszystkim- a było nas 5 aut- zjechać na dół i rozbić biwak szanowny właściciel "kampingu" oznajmił nam, że prysznic kosztuje 1€ od osoby. Za takie pieniądze zmyć kurz i pot minionego dnia - jak za darmo. Gdy już zaczęliśmy myśleć o posiłku równolegle rozpoczęła się integracja rodaków. W międzyczasie Przemek naprawił mi drugie koło i wizja jutrzejszej wyprawy do cywilizacji z dwoma dziurawymi kołami pod pachami się oddaliła. Tym większy był powód do integracji, która sobie trwała. Nagle gwizd, nagle świst. To zestaw samonaprawczy wywaliło z opony. Znów zostaliśmy bez zapasu. Ale dobra. Jutro się będziemy martwili, albo jeszcze lepiej pojutrze. Jutro w góry. Trzeba iść spać, bo jutro stało się już dzisiaj. Jeszcze tylko siku gdzieś w ciemności gór Przeklętych. A może one nie takie przeklęte???...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (31)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Multimedia (1)
  • rozmiar: 0,00 B  |  dodano
     
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
marianka
marianka - 2013-10-21 08:33
Śledzę tę wyprawę od początku, z lekką dozą zazdrości, ale teraz to już jestem zazdrosna na maksa;) Ale Góry Przeklęte mi się marzą!!
 
brat
brat - 2013-10-23 19:48
Widoki piękne, tylko te ozdobniki na aucie niepotrzebnie wkleiłeś.
 
mirka66
mirka66 - 2013-10-30 21:16
Albania jest piekna.
 
 
zwiedził 10% świata (20 państw)
Zasoby: 122 wpisy122 247 komentarzy247 2456 zdjęć2456 24 pliki multimedialne24
 
Moje podróżewięcej
27.10.2014 - 14.11.2014
 
 
16.01.2011 - 16.02.2011