Geoblog.pl    oboski    Podróże    Kosovo je Srbija - takie jest moje zdanie    Pierwsze dziury w asfalcie, pierwsze bunkry i pierwsze zaskoczenie
Zwiń mapę
2013
25
lip

Pierwsze dziury w asfalcie, pierwsze bunkry i pierwsze zaskoczenie

 
Albania
Albania, Valbonë
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 916 km
 
Wczoraj popołudniową porą przekroczyłem granicę ostatniego państwa na Bałkanach gdzie mnie jeszcze nie było. Nawet sprawnie i bez żadnych zaskoczeń. Witaj Albanio. Mirë se vini në Shqipëri. A przejście wybrałem najbardziej wysunięte na północ, mało uczęszczane bo kto wjeżdża do jakiegoś kraju od "dupy Maryny"? Nawet policjant się zapytał czy tylko w góry jedziemy bo wyjechać z nich to długa droga. I rzeczywiście ta doga szybko zmieniła się z gładkiej w tak dziurawą (ale jeszcze asfaltową), że dopuszczała max średnią prędkość 30 km/h. Ale za to widoki na Alpy Albańskie gdzie indziej zwane Górami Przeklętymi były przepiękne. Na dowód zdjęcia. Do tego gdzieś w okolicy krążyła burza.
Gwoli wyjaśnienia - po serbsku Prokletje to Przeklęte i tak jest na mapach ale w przewodnikach innojęzycznych np. ang. tłumaczone są jako Góry Zaczarowane. Po czesku: Zaklete Hory, po słowacku: Zaczarowane Vrchy. Zobaczymy jak wrócimy tam za 2 tygodnie z drugiej strony grzbietu...
Kierunek: dolina Valbonë. Jedyny przejazd przez Bajrani Curi. Do Bajrani jedyny most z tej strony nad rzeką Valbonës i jak już przestałem zwracać uwagę na bunkry ( nie tak znów wszechobecne jak niektórzy piszą) i mniejsze dziury w drodze to zwróciłem uwagę na stary metalowy most o nawierzchni prawie całej drewnianej (bo resztę z całości stanowiło powietrze) przed którym stał ZAKAZ RUCHU!!! Zatrzymałem auto przed mostem i poszedłem go obejrzeć z bliska. A może wyhaczyć jakiegoś miejscowego i zapytać którędy skoro to jedyny most w okolicy. A do dna doliny z 20 m. Raczej bród odpada. W międzyczasie dziewczyny opuściły auto a za mną zaczęły trąbić dwa mercedesy. Kierowcy najwyraźniej zirytowani zaczęli mnie poganiać po albańsku. Skoro tak to ich krzyki odebrałem od strony optymisty i nie oznaczały one: gdzie się pchasz? tylko: jedź i nie blokuj drogi. Bez pasażerek na pokładzie most się nie zarwał ani nie wjechałem w pustkę. Pierwszy ZONK za mną.
Zrobiło się późno i trzeba było zacząć szukać miejsca na namiot i auto. Oczywiście asfalt się już dawno skończył, wjechałem na dość łagodnie wznoszącą się drogę szutrowo-kamienistą. Pierwsze próby dla kierowcy i auta. Pierwsze też próby odstraszenia takich jak ja od wjazdu gdzieś w bok od dużych miast i autostrad. Ale nie ze mną te numery - nie po to tu przyjechałem. I rzeczywiście. Po przejechaniu jakiś 13 km fatalną drogą w górze doliny pokazał się gładziuśki nówka asfalt. Łatwiej było zwracać uwagę na otoczenie drogi i wypatrzyłem zjazd z dojazdem do rzeki. Po sprzątnięciu kilkunastu kamieni dało się postawić namiot. Zbliżała się burza, powiewy wiatru szarpały namiotem. Połowa ekipy postanowiła spędzić noc w aucie. Ja nie. W końcu ponad 30 lat sypiam w namiotach i po powodzi w Pompejach nic mnie już nie zaskoczy i nie zniechęci.
Ale to było wczoraj. Dziś się okazało, że skończyło się na powiewach i hałasach oraz kilku kroplach deszczu. W pięknym wschodzącym słońcu powitałem wspaniałe góry doliny Valbonë. Po śniadanku nad rzeką i orzeźwiającym w niej myciu ruszyliśmy dalej w górę doliny. Ale co dobre wszystko się kończy. Czyli w tym wypadku asfalt. I niestety dalej droga a raczej dno doliny wypełnione było wypłukanymi kamieniami z gór. Można sobie jechać całą szerokością gdzie się chce ale nie moim autem. Pozostała wycieczka piesza. Zresztą wycieczki - jak się później okazało - tylko do tego miejsca docierają. Widoki doprawdy zachęcające do wyjścia w te góry. Tylko, że nie ma tu żadnych szlaków ani nawet dokładnych map. Coś dla prawdziwych włóczęgów. Rzecz nie niemożliwa do wykonania. Wystarczy zapas jedzenia na dwa, góra cztery dni i wiele rozsądku. Tak można przejść z doliny do doliny gdzie spotyka się jakieś oznaki zbliżone do cywilizacji.
Pozachwycałem się widokami przez obiektyw jakieś pół godzinki czego efekty macie poniżej. Podobają się Wam okolice??
Ale trzeba było się zbierać. W końcu drogi są jakie są a dziewczyny chcą wreszcie jakiś hotel. Po drodze (omijającej niefortunny most) powinno się znaleźć jeszcze jakieś miejsce na sjestę nad cieplejszą wodą. W końcu pojedziemy wzdłuż zbiornika zaporowego na rzece Drinit (Biały Drin).
Ale mapa swoje a rzeczywistość swoje. Może i droga prowadzi wzdłuż rzeki ale najpierw musiałem wjechać powyżej jej brzegów jakieś 300 m - z kąpieli nici ale widoki i jazda serpentynami godne pozazdroszczenia. Finał taki, że podróż na dziś zakończyliśmy w hotelu Amerika w Kukës.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (19)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
marianka
marianka - 2013-08-13 13:00
Ale pięknie!!
 
mirka66
mirka66 - 2013-08-23 21:16
Piekne gory ,piekne widoki ,a drogi straszne i mapy do niczego.
 
 
zwiedził 10% świata (20 państw)
Zasoby: 122 wpisy122 247 komentarzy247 2456 zdjęć2456 24 pliki multimedialne24
 
Moje podróżewięcej
27.10.2014 - 14.11.2014
 
 
16.01.2011 - 16.02.2011