dzien w Macedonii
Struga, Ochryd, Naum
nocleg w namiocie nad jeziorem z widokiem na Albanie
***************************************************************
Rankiem opuściliśmy Peshkopi i udaliśmy się do Macedonii. Przede wszystkim po to aby ominąć fatalne drogi albańskie i pojechać najkrótszą z możliwych w kierunku Girokastro. Ale wielka niebieska plama na mapie też kusiła. Jezioro Ochrydzkie. Byłem tam już kiedyś 2 dni w 1987 roku i bardzo mile wspominam. Plan był taki aby objechać jezioro dookoła, zwiedzając klasztory i zażywając kąpieli. Zaczęliśmy od kąpieli niedaleko Strugi. Woda czysta ale dość rześka – spodziewałem się cieplejszej przy tych upałach. Ale przynajmniej mile ochładzała. Po kawie pojechaliśmy na zachód do monastyru św. Bogurodzicy. Wjazd na teren klasztoru (i plaży przy nim !!) 1€. Na bramie powiedziałem panu, że my nie na plażę ale do klasztoru a pan czystą polszczyzną powiedział, że jak zdążymy w ciągu godziny to nas nie skasuje. Dało się. Klasztor płatny i to niemało-3€. Zwiedza się trzy poziomy bardzo starych cel a wszystko trwa niecałe 10 minut. Opłata za fotografowanie horrendalna. Otoczenie klasztorów ( bo i nowy też jest) fotogeniczne. Tu można za free. Wróciliśmy w stronę Ochrydu. To miasto Cyryla i Metodego. Zaparkowałem w samym porcie. Parkingowy zapytany jak dojść do klasztoru św. Pantelejmona rozkręcił się jak katarynka. Pójdziecie obok klasztoru …. Miniecie kościół … A za klasztorem … wejdziecie na górę i tam będzie klasztor. Jedna z dziewczyn się poddała jak usłyszała, że mam zamiar zobaczyć je wszystkie. Zobaczyliśmy, niektóre nawet ładnie położone i fotogeniczne. A na deser był zamek, o którym parkingowy nie wspomniał a pozostająca chętnie by zobaczyła. Gdy wróciliśmy po 3 godzinach padnięci okazało się, że z nudów, Pozostająca wynajęła nam statek-kuter. Rejs po jeziorze – godzina za 15€ i tylko do naszej dyspozycji. Nawet nie miałem siły protestować, że ja chcę do wody a nie na wodę. Dyspozycja brzmiała: płyń pan. Poleżałem sobie godzinkę na pokładzie i zrobiłem kilka zdjęć Ochrydu od strony jeziora w tym niedaleko położony pałac (po) Tito. Po takim rejsie to już tylko na obiad. Dziewczyny poszalały a ja zamówiłem tylko herbatę. Kelner przyniósł mi rumianek!!!!!!!! Jakby wiedział, że zaszkodziła mi woda z topniejącego śniegu na Korabie i jestem na ścisłej diecie. Następnie na południe w stronę granicy z Albanią – miał być jeszcze po drodze monastyr św. Stefana ale że późno było i zaczęliśmy się rozglądać za miejscem na namiot. Odjechaliśmy sporo za Ochryd gdy dziewczyny wypatrzyły zjazd w stronę jeziora. Okazało się, że jest bardzo dużo miejsca na auto i namiot. Zejście do jeziora z wysokiej skarpy gwarantowało piękne widoki oraz to, że niewielu mogło się znaleźć chętnych na plażowanie akurat w tym miejscu. Kąpiel w rozfalowanym jeziorze była samą przyjemnością.