Geoblog.pl    oboski    Podróże    MOJE KILIMANDŻARO I OKOLICE 2010    Ostatni dzień pod palącym słońcem
Zwiń mapę
2010
05
lut

Ostatni dzień pod palącym słońcem

 
Kenia
Kenia, Mombasa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9236 km
 
Śniadanie dokładnie takie samo jak wczoraj, mimo tego, że zaznaczyłem, że jajecznica ma być mniej wysmażona niż wczoraj.
W recepcji dowiedziałem się skąd odjeżdżają autobusy do Nairobi i zaraz tam poszedłem. Spośród wielkiej ilości agencji wybrałem dość przyzwoicie wyglądającą. Tym razem chciałem mieć pewność, że autobus będzie się mało razy psuł. Panienka - dość ładna nawet - zapewniła mnie, że zdążę na samolot bez problemu. Bilet do stolicy kosztował 1000 szylingów, a na autobus z klimą i jak powiedziała panienka, z napojami i przekąską 1500. Wybrałem, tym razem, najdroższą wersję. Musiałem mieć pewność, że nie spóźnię się na samolot. Zapytałem się też ile czasu zajmuje dojazd do Nairobi i wybrałem odjazd jeszcze dwie godziny wcześniej żeby w razie czego zabrał mnie z drogi następny autobus. Zarezerwowałem miejsce przy oknie z widokiem na Kili i poszedłem do banku wymienić kasę. Pod jeszcze zamkniętym bankiem posiedziałem w towarzystwie kałasznikowa przewieszonego przez ramię jakiegoś ochroniarza i obserwowałem jak powstają stanowiska handlowe na chodnikach. W banku jak zwykle zmarnowałem na biurokrację zbyt wiele czasu. Ale za to bilet kupiłem w ciągu pięciu minut.
Szybko wyjechałem z miasta nad ocean. Przy wejściu na plażę powitali mnie handlarze zawołaniem: ”Hello mister Tomorow”. No to dzisiaj - pomyślałem - nie będę już miał spokoju. Na dodatek znalazł się tam również mój tour operator, którego wczoraj udało mi się zgubić przed wyjściem z hotelu. Na szczęście zajęty był zawracaniem głowy jakimś dwóm turystkom. Uciekłem dość daleko od publicznego wejścia, ale tam też znalazło się kilku natrętów. Był jakiś młody asystent tour operatora, który proponował mi wszelkie możliwe wycieczki od łódki po safari, bo ma wszędzie wujków. Nawet w pewnym momencie, gdy przeleciała nad nami awionetka stwierdził, że to też jego wujek i może mi tanio załatwić lot nad plażą. W pozbyciu się natręta nie pomagała też ucieczka w ocean. Jedyny ratunek to totalna ignorancja i oczekiwanie na jakiegoś przechodzącego białego, który wzbudzi większe oczekiwania w natręcie niż ja a raczej moje pieniądze.
Wczoraj w markecie kupiłem sobie napój z mango na plażę, ale okazał się mało chłodzący a wręcz niegaszący pragnienia. Był zbyt słodki. Na szczęście pojawiła się też Margerita, która oferowała mi różne rodzaje masażu. Jak zwykle odpowiedziałem, ze nic nie potrzebuję a gdy ona zapytała czy aby na pewno to mnie olśniło: zimnej coli chcę!! Powiedziała żebym jej dał 50 szylingów to mi przyniesie. Co mi zależy, to tylko 2 zł i jedynie 10 szylingów więcej niż w sklepie. Wzięła i poszła a ja jej zrobiłem tylko zdjęcie z oddali. Bardzo się zdziwiłem, że wróciła a jeszcze bardziej, że cola była zimna. Znów się popławiłem w oceanie póki jeszcze był blisko, ale na piasku dłużej niż wczoraj nie mogłem wysiedzieć ponieważ zapomniałem z hotelu czapki a skóra na mojej łysej głowie wytrzymuje tylko temperaturę do 50 stopni. Poza tym dziwne to uczucie jak się słyszy skwierczenie na własnej głowie. Postanowiłem poszukać cienia a jedyny, jaki był to pomiędzy palmami, które porastały resorty. Przez nikogo niezatrzymywany wróciłem na drogę do Mombasy przez zadziwiająco puste ogrody otaczające hotele. O tej porze roku jest tu bardzo spokojnie. Mało ludzi i cisza - jakże zupełnie inaczej niż w Egipcie czy Tunezji. Jeśli kiedykolwiek wrócę do Kenii to zatrzymam się w takim hotelu, ponieważ poza ww. zaletami zaraz skończę zwiedzać Mombasę. Teraz jeszcze muszę kupić jakieś pamiątki.
Po drodze do hotelu znów na ulicy zakupiłem mango - są naprawdę smaczne i bardzo tanie. Obiad mam już zaplanowany, bo muszę jeszcze zjeść kisiel i resztki zupek, które miałem na Kili. Okazało się też, że zostało jeszcze sporo mojego bardzo wysokoprocentowego lekarstwa na wszelkie wewnętrzne robactwo. Dlatego też po obiedzie i przedawkowaniu lekarstwa sen zmorzył mnie natychmiast. Kilka godzin później po otrzeźwiającym prysznicu wyszedłem na miasto. Na początek poszedłem do katolickiej katedry. Po drodze jednak na jakimś totalnym odludziu spotkałem samotnego chłopaka, który sprzedawał kukurydzę z grilla. Dokładnie jedną kukurydzę. Pomyślałem, że jak na takie pustkowie to i tak przesadził z ilością oferowanego towaru. Kto mu to tutaj kupi?? I zaraz przyszła mi do głowy pewna myśl. Skoro na całej ulicy jest tylko on i ja to znaczy, że jedynie dla mnie postawił tego grilla, zrobił tą jedną kukurydzę i czeka właściwie tylko na mnie. Nie mogłem mu tego zrobić, że będzie musiał czekać znów następne kilkanaście lat. Wróciłem i kupiłem. Przepłaciłem również, bo powiedział aż 40 szylingów, czyli prawie dolara. Ale skoro mogłem spowodować to, że zakończy zaraz swój dzień (tydzień, miesiąc, rok) pracy to te parę groszy nie ujmie mi honoru. A tak poważnie: może nie mógł się wcisnąć między jakąś mafię na głównej ulicy to stanął gdzieś na uboczu, ale nie poszedł żebrać ani kraść. Dlatego wykupiłem u niego cały towar.
W katedrze obejrzałem w przyjaznym chłodzie ciekawe witraże przedstawiające m.in. św. Franciszka oraz wielu ludzi wchodzących, aby się przez chwilę pomodlić. Ja też podziękowałem Bogu za szczęśliwą podróż. Miałem też ochotę zostać na mszy świętej, ale była dopiero za godzinę a ja jeszcze nic nie kupiłem na pamiątkę. Musiałem iść do Old City. Po drodze zaczepił mnie sprzedawca długopisów. Zdjąłem plecak i znalazłem ostatnie dwa wielokolorowe długopisy, jakie mi jeszcze zostały. Widok jego wielkich oczu, gdy mu je dołożyłem do jego towaru: bezcenny. Doszedłem do fortu Jesus. Pamiątce po początkach kolonializmu. Nie wiem, dlaczego i jak ale jeden z grających tam w piłkę chłopaków zaprowadził mnie i pokazał tablicę, na której był napis
IN MEMORY OF POLES – FAMILIES
OF THE SOLDIERS OF WORLD WAR II
WHO LIVED IN MOMBASA
IN THE YEARS 1942-1947
AS A TOKEN OF GRATITUDE
TO THE FRIENDLY HOSTING KENYAN LAND
REPUBLIC OF POLAND
Czy jam mam na czole napisane, że jestem z Polski??
Tablica upamiętniała około 20 tys. Polaków (w większości dzieci) przebywających, po pobycie na zesłaniu na Syberii, w 22 brytyjskich osiedlach w Afryce.
Na starym mieście co kilkadziesiąt metrów znajdował się dla mnie samozwańczy przewodnik. Zostałem mistrzem asertywności!! Obejrzałem kilkanaście sklepików z tym, co miałem nadzieję zakupić właśnie na plaży. Zadziwiające było to, że mimo tego, że natrętów na plaży było mnóstwo to nie było nikogo, kto sprzedawałby jakiekolwiek pamiątki albo inne badziewie. Kupiłem trochę różnorakiej biżuterii, tekstyliów i rzeźb a przede wszystkim tarczę i dzidę masajską. Dzida miała dwa metry długości. Dla tych, którzy zadadzą zaraz pytanie jak ja ją przywiozłem przypomnę, że dzida składa się z: przeddzidzia przedzdzidzia, śróddzidzia przeddzidzia, zadzidzia przeddzidzia itd.
Po zupkach w proszku, które jadłem dopiero drugi raz na tym wyjeździe, drugi raz miałem problemy żołądkowe i przed jutrzejszą podróżą wolałem nie jeść kolacji. Za to bardzo wiele czasu zajęło mi zapakowanie całego mojego dobytku. Mimo, że zostawiłem wiele rzeczy w Moshi znów nie mogłem dopiąć plecaka. Po kilku nieudanych próbach zapakowania dobytku postanowiłem jeszcze jakąś część z tego zostawić w Afryce. Padło na kosmetyki. Zostawiłem sobie szczotkę do zębów i mały ręcznik - resztą wyposażyłem hotelową łazienkę.
Po jako tako chłodnym prysznicu poszedłem ostatni raz na ulice Mombasy.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (32)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
lmka
lmka - 2013-01-04 12:30
Ciekawy i precyzyjny opis .
 
 
zwiedził 10% świata (20 państw)
Zasoby: 122 wpisy122 247 komentarzy247 2456 zdjęć2456 24 pliki multimedialne24
 
Moje podróżewięcej
27.10.2014 - 14.11.2014
 
 
16.01.2011 - 16.02.2011