piekna wioseczka z wielka liczba kosciolow i klasztorow zawieszona nad granica albanska
UWAGA
Glupie Greki nie chciali mnie wypuscic z Uni bo auto rejestrowane na zone ktorej nie ma w srodku
Dwie godziny zmarnowane
###########################################################################
Po sutym śniadaniu dalej na południe. I tu niespodzianka ponieważ znalazło się to co się wczoraj znaleźć nie dało. A mianowicie ruiny Turna e Kamenices - nekropolii ilyryjskiej. Trochę w innym miejscu niż na mapie. Wstęp 1oo leka. W małym budyneczku urządzono wystawę tego co im się udało tam wykopać w tym jedyny (ponoć) szkielet kobiety w ciąży. Na zewnątrz jeszcze nie do końca wszystko odsłonięte prezentuje się jak cała reszta podobnych okręgów grobowych. Ale wymiary okręgu grobowego imponują.
Od godz. 10 do 16 przejechaliśmy około 100 km po całkiem asfaltowej drodze. A po drodze natknęliśmy się na chmarę szarańczy, przystanęliśmy przy pomniku ku czci zamordowanych przez Niemców w 1943 r. mieszkańców wsi Borove, zwiedziliśmy brzegi jeziorka z oślą łączką z myślą o noclegu ( ale błotniste były), stary drewniany most wiszący rodem z filmów o Indianie Jonesie nad rzeką Vjoses. Po wjeździe do Leskovika chciałem jak najkrótszą drogą dojechać do granicy greckiej. Jednak drogi dwunastokilometrowej nie mogłem znaleźć. Nie było wyjazdu z miasta. Zwinęli - chyba mieszkańcy, ponieważ każdy zapytany pokazywał nam inną, dłuższą 20-km drogę. Ale warto było nią się wspiąć na wysokie i widokowe ściany doliny rzeki Carshoves, a następnie wykąpać w Vjoses. Myślałem, że będzie ciepła woda skoro płynie w słońcu aż z Grecji jako Aoos aż z gór Pindos ale niestety nie nagrzała się. Kąpiel była orzeźwiająca a na dodatek sfotografowałem węża, który upolował sobie rybkę. Wieczorem zajechaliśmy na grecką kolację we wsi Aidonohori - jakieś 6-7 € na osobę. Nocleg w namiocie nad Aoos po greckiej stronie.