Geoblog.pl    oboski    Podróże    MOJE KILIMANDŻARO I OKOLICE 2010    W górę i w dół
Zwiń mapę
2010
25
sty

W górę i w dół

 
Tanzania
Tanzania, Barranco Hut
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8480 km
 
Noc była zimna. Wysokość robi swoje. Przy wychodzeniu z namiotu zrzuciłem z niego cieniusieńkie płateczki lodu. Tym większą przyjemność sprawiła mi miska ciepłej wody. Szybkie śniadanie i… poszukiwanie wolnej toalety. Nieudane. Bardzo mało ich jest jak na taką ilość ludzi. Ale na szczęście rosną miejscami jeszcze niewielkie krzaczki.

Dziś do przejścia sześć godzin, po których będę wyżej o sto metrów. Taki dzień na przystosowanie organizmu do wysokości. Tym właśnie różni się Machame Road (Whisky Road) od Marangu Road (Coca-cola Rd), że jest jeden dzień więcej, w którym podchodzi się na wysokość 4600 m. npm. (pod Arrow Glacier) i schodzi na wysokość 3950 do Barranco Camp. Wybrałem ten dłuższy wariant droższy o 100 $ właśnie dla aklimatyzacji. Choroba wysokościowa nie ma reguł i wybiera różnie. A skoro mogłem dać 800$ za trekking to wolałem dołożyć stówkę, żeby mieć większą pewność, że wejdę.

Podejście do Lava Tower już bez żadnej roślinności wśród skał, bomb wulkanicznych po ścieżce z popiołu wulkanicznego. Można obejść Lava Tower jak to czyni większość, ale po co właściwie to robić skoro właśnie o to chodzi żeby wejść wyżej. Na przełęczy pod L.T. przerwa na obiad. Robi się zimno a ja już nie mam co na siebie włożyć. Za mało wziąłem na zapas – wszystko mają tragarze. Mam tylko pelerynę przeciwdeszczową więc ją zakładam. Chłopaki wybierają się zdobyć L.T. ponad sto metrów stromego podejścia, mi się nie chce. Do aklimatyzacji to niewiele pomoże a szanse na jakiekolwiek widoki marne bo chmury dookoła. Nie będę marnował energii, wręcz odwrotnie – w towarzystwie myszopodobnych stworzeń zjadam lunch pakiet. Chłopaki zjawiają się trochę po pół godzinie. Zdobyli L.T. z przewodnikiem. Zjadam również ich część lunchu – tracą apetyt. Ruszamy, wreszcie kończy się monotonia. Przejście przez przełęcz jest powiedzmy: atrakcyjne. Miejscami trzeba użyć rąk, miejscami robi się tłok z powodu ciasnych przejść. Zaczynamy schodzić. Jest to coś co nie bardzo lubię. Przyspieszam tym razem ja. Chłopaki zostają w tyle. Ścieżka w dół jest na tyle równa, że miejscami zbiegam. Kończą się skały, znów zaczyna się pył wulkaniczny i bomby. Ciekawi mnie jak to mogło wszystko wyglądać podczas wybuchu wulkanu. Jak często spadały te tysiące kamieni rozesłanych poi całym stoku?

Jakieś dwie godziny później zaczęło się zejście po przeciwległym stoku. Pojawiła się roślinność. I to jaka!! Senecje i lobelie. Im niżej tym większe. A tu dookoła nikogo, kto mógłby mi zrobić zdjęcie z nimi. Schodzę ze ścieżki i podążam w stronę okazalszych roślin po drugiej stronie strumienia. Tu już nikt się nie pojawi. Wyciągam statyw i sam się fotografuję. Gdy już się nacieszyłem nową – jak dla mnie – roślinnością wracam na szlak i kilka metrów w dole doganiam chłopaków i przewodnika. A tu rosną jeszcze bardziej okazałe senecje. Wszyscy się fotografujemy. Niedługo później pojawia się w dole widok na Barranco Camp. Dochodzę ostatni, bo widoki godne utrwalenia na karcie. Oczywiście namiot już stoi. Zaraz pojawia się herbata i pop corn. Kolacja była bardzo smaczna – przynajmniej według mnie.

Hiszpańscy Włosi musieli wyłożyć niezły pieniądz, bo mają namiocik o wymiarach metr na metr i wysokości dwóch. Zaglądam do środka: przenośna, prywatna, plastikowa, campingowa latrynka.

Widok z Barranco Campu na stoki Kili zapiera dech w piersiach. Robię zdjęcia i czekam na noc. Zapada szybko jak to na tych szerokościach. Świeci księżyc. Kili jest imponujące pod granatem nieba. Przypominam sobie, że jestem z drugiej strony równika. Szukam Krzyża Południa. JEST!!! Nisko nad horyzontem. Wspaniałe to uczucie: inne niebo nade mną. Zawsze wcześniej gdy byłem w Europie mogłem zadzwonić w nocy do znajomej i powiedzieć, żeby wyszła z domu i spojrzała w górę. Byliśmy zawsze pod tym samym niebem. A dziś wszyscy moi znajomi są pod innym niż ja. O ile tam dziś w Polsce widzą w ogóle niebo. Mam swoje niebo. Robię kilka zdjęć śpiącej Kili i idę czynić to samo.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (39)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
mirka66
mirka66 - 2011-09-15 10:09
Zdjecia z mgla,chmurami i to nocne - rewewlacja.
 
Pola
Pola - 2011-10-09 10:08
"Ci, co przeprawiają się przez morze, zmieniają niebo nad głowami, ale nie żagle."
Jonathan Carroll — "Białe Jabłka"
 
 
zwiedził 10% świata (20 państw)
Zasoby: 122 wpisy122 247 komentarzy247 2456 zdjęć2456 24 pliki multimedialne24
 
Moje podróżewięcej
27.10.2014 - 14.11.2014
 
 
16.01.2011 - 16.02.2011