Geoblog.pl    oboski    Podróże    INDIE 2011    Opuszczone miasto
Zwiń mapę
2011
09
lut

Opuszczone miasto

 
Indie
Indie, Fatehpur Sikri
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9047 km
 
Powiedzmy, że odespałem noc w pociągu. Widok Tadż Mahal z dachu hotelu ( a właściwie dlatego tylko go wybrałem) nie powala z nóg. Troszkę za daleko i dzielące nas dachy ujmują mu z dostojności. Ale to się wykadruje… ;))
Zszedłem na dół na kawę, rikszarz już czekał. Kupiłem dużą colę na wyjazd i dowiedziałem się, że do Fatehpur zawiezie mnie jego wujek (bo wszyscy Hindusi to jedna rodzina). No i pojechaliśmy – wczorajszy chciał 400 rp zaliczki (mówił, że na lekarza) ale się nie doczekał. Nowy, skoro ma do przejechania 100 km, pojechał zatankować. Tylko, okazało się, że mając rikszę na gaz, a jest tu chyba jedna stacja gdzie tankują rozpoczął walkę o miejsce w długaaaaaśnej kolejce. Nie żeby stanął ostatni, wjeżdżał w nią z 10 razy (jak inni) aż mu się udało. Tankowanie rikszy trwa minutę. 2,5 kg gazu. Na dwa stoiska. Czekaliśmy godzinę. Oni tu mają zawsze czas. Potem już w niecałą godzinkę dojazd do Fatehpur Sikri bo większość po autostradzie – płatnej oczywiście. Riksze nie płacą, ale kilkadziesiąt metrów przed bramką stoją po cywilnemu i biorą haracz (10 rp było mało, wzięli 20). Już na rogatkach miasteczka riksza została zatrzymana (dosłownie) przez naganiaczy przewodników. Aż się mój kierowca przeraził. Znalazłem swój sposób na nich wszystkich: nie mówię po angielsku a jak dalej nawija to mówię, że również nie rozumiem po angielsku. Jak nalegają z jakiego kraju jestem to mówię, że z Łotwy – i trudno im kogoś znaleźć mówiącego tym językiem żeby mi wcisnąć przewodnika ( na włoski już bym się kiedyś nadział) ale umiem jeszcze coś po hindusku (@#@) i odchodzą.
Na parkingu aż trudno się przecisnąć. To już plaga. Nawet na autobus, którym się dojeżdża do zabytków i wielkimi literami wypisane jest, że 5 rupii chcą 6. Ale jak już się zapłaci wstęp (260 rp) to za płotem już jest spokojnie. W miarę…
Już tłumaczę, dlaczego wymarłe miasto. Otóż różne są kaprysy władców tego świata. Niejaki Akbar cesarz okoliczny z przyczyn osobistych postanowił wybudować sobie w 1572 roku stolicę obok aśramy pewnego sufickiego świętego. Tak zrobił jak wymyślił. Ale po 20 latach wpadł na kolejny pomysł przeniesienia dworu w inne miejsce (Lahar) i miasto bardzo podupadło w ciągu zaledwie 50 lat.
A zostało do podziwiania wiele. Zobaczyłem kompleks pałacowy a w nim: pałac królewski, sale audiencji prywatnych i publicznych, kuchnię, stajnie, basen, pawilon turecki i prywatny pawilon cesarza oraz cesarski harem a w tym: tzw. Panć Mahal ( jak domek z kart), pałac Mariam - dom żony Akbara, pałac Dżodh Bai dla jego reszty żon i pałac wiatrów. Większość zbudowana z czerwonego piaskowca. Warto tu przyjechać.
Następnie zobaczyłem meczet, największy budynek w okolicy, Dżama Masdżid też czerwony ale w środku ma grób w/w świętego (znaczy nie z imienia, które brzmi: Salim Ćiśti) założyciela zakonu Ćiśtich z białego marmuru. Na uwagę zasługuje wystrój wnętrza grobowca sufiego. Bardzo bogato zdobiony. Oraz to, że ofiary są dobrowolne (wiem, bo pytałem) ale wymuszane poprzez zawracanie z wyjścia pękiem pawich piór służącym do błogosławieństwa muzułmanów. Oczywiście wbrew mojej woli zostałem nimi pobłogosławiony i tym bardziej wbrew woli złożyłem ofiarę, która miała być przeznaczona dla żebrzących przed wejściem a tak naprawdę bijących się o pilnowanie butów zostawionych przed meczetem. A sam meczet? Owszem wielki, ale jakoś tak tego typu budowle do mnie nie przemawiają. Wiem już, że specjalnie ich zwiedzać nie będę jeździł.
Przy wyjściu zamieszanie. Moje sandały zostawione przy żebraczce zniknęły – zostały „przejęte” przez chłopaczków czekających na łatwy zysk. Oczywiście pamiętali czyje to obuwie, ale 10 rp i tak dałem żebraczce. Nie bardzo rozumiem język hinduski, szczególnie gdy krzyczy wiele osób na raz.

Po powrocie do Agry nieudane próby wejścia na net z notebooka. Ale za to udana próba wejścia na kolację do hotelu obok (kolacja z mojego nie pozwoliła mi spędzić spokojnie zarwanej nocy) się zakończyła rachunkiem za koftę thai i dal z ciapati na sumę 190 rp. Już mniej więcej rozgryzam, że tak powiem, kuchnię indyjską i zamiast próbować, wybieram. Jeszcze z miesiąc (pod warunkiem, że nie zmieniłbym regionu) i wiedziałbym bez patrzenia w kartę co zamawiać. Ogólnie mówiąc – dobrą mają kuchnię, nawet jak na tak małą ilość mięsa.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (20)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
Paweł
Paweł - 2011-02-09 21:32
A kto to miasto opuścił? Bo nie bardzo się orientuję ;)
 
Krystyna8
Krystyna8 - 2011-02-09 21:35
No z całą pewnością Oboski!
 
oboski
oboski - 2011-02-10 16:39
W tresci mam, ze cesarz po 20 latach pobytu od zbudowania.
Sorki ale wpisy moze dopiero w Deli albo co gorsza w Polsce
 
 
zwiedził 10% świata (20 państw)
Zasoby: 122 wpisy122 247 komentarzy247 2456 zdjęć2456 24 pliki multimedialne24
 
Moje podróżewięcej
27.10.2014 - 14.11.2014
 
 
16.01.2011 - 16.02.2011