Na początku przeproszę Was wszystkich za opóźnienia ale w tych górach ciężko złapać jakąś falę radiową w aucie a co dopiero net.
CIERPLIWOŚCI KOCHANI
Pierwszy postój wypadł wczesnym rankiem nad pięknym i mądrym Dunajem w Nowym Sadzie - miejscu gdzie zaczęły się moje prawdziwe przygody 26 lat temu - wtedy podążałem do Grecji. Dziś jadę w kierunku ostatniego państwa, którego w tym rejonie Europy jeszcze nie zwiedziłem. Tutaj po części jest jak było ćwierć wieku temu: stare (bardzo) i wysłużone (jeszcze bardziej) koszary wojskowe, budki mieszkańców Nowego Sadu w pobliżu rzeki. Ale jest też nowo odbudowany most nad Dunajem, którzy fanatycy z NATO w imię poprawności politycznej zniszczyli przy pomocy kilku F-16 i godne pozazdroszczenia mini pałacyki z widokiem na rzekę. Jeden z nich stoi w miejscu budki dziadka Duszana, z którym zaprzyjaźniliśmy się lata temu...
Po kawie ruszyliśmy w stronę Studenicy ale po drodze znaki zaprowadziły mnie jeszcze do monastyru Klisura św. archanioła Gabriela z XVI w. Miła przerwa w podróży po tych krętych drogach.
Wieczorem wreszcie dotarliśmy do pierwszego planowanego postoju. Klasztoru pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny założonego w 1190 roku przez Stefana Nemanja. Jest to największy i najbogatszy z klasztorów prawosławnych Serbii wpisany na listę UNESCO. Jest otoczony owalnym murem, powiedzmy obronnym. Składa się z trzech kościołów: kościół NMP, kościół króla i kościół św. Mikołaja o architekturze, która reprezentuje połączenie bizantyjskiej przestrzeni, struktury i kształtu zewnętrznego i ich realizacją w białym marmurze, który to zaczerpnięty jest z architektury romańskiej. Wnętrze bogato zdobione freskami ale i mocno zniszczone.
Spod klasztoru wróciliśmy trochę w górę doliny i postawiliśmy namiot przy piecu smolarzy nad rzeką Studenicą. Na kolację był mój "sławny" bigos. Woda w rzece bardzo przyjemna - odświeżeni szybko zasnęliśmy. Co nie było jednoznaczne ze spokojnymi snami. Mi tam nie przeszkadzają odgłosy jakiegoś starego rzęcha próbującego na trzy albo i cztery razy wziąć strome wzniesienie drogi - dosłownie dusił się. Ale niektórzy woleli słuchać odgłosów nocy niż spać. Ale w końcu to ich pierwszy raz...
Dziś zdjęć nie będzie bo mam za duże - muszę zmniejszyć aby geoblog raczył przyjąć - ale jestem padnięty i nie chce mi się z nimi bawić. Ale będą - obiecuję - zaglądajcie.