Pierwszy wyjazd w ciemno z plecakiem od czasów studenckich i w dodatku poza Europę napawał mnie niepewnością pod każdym względem. Nie wiedziałem z kim jadę. Miałem się spotkać dopiero na lotnisku w Warszawie z dwoma chłopakami, którzy odpowiedzieli na moje ogłoszenie na Travelbicie pt „Kto na Kilimandżaro?” ale jakoś nie mieli ochoty na wcześniejsze spotkanie w celu poznawczo-planowczym. Nie miałem żadnej rezerwacji. Z dawnych lat wiem, że trasa podróży może się zmienić na skutek wielu przypadków i później co najwyżej trzeba gonić plany.
Nigdy nie byłem w… powiedzmy: mniej cywilizowanym kraju sam, indywidualnie. Ale na biura podróży poza Europę i Turcję to mnie raczej nie stać. Albo może i stać ale dwa razy rzadziej.
Spakowany na dzień przed wyjazdem, z biletem do Nairobi i z powrotem, z kompletem szczepień, z kompletnym wyposażeniem na trekking, z nowym teleobiektywem, z gotówką w pełni sprawny fizycznie poczułem się jednak bardzo niepewnie. Jak będzie? Dam radę? Powinienem? Szkoda myśleć i martwić się na zapas. Bez kroku naprzód nie posunę się w stronę marzeń. Rano wyjazd na Okęcie. Idę spać.