Geoblog.pl    oboski    Podróże    INDIE 2011    Nocleg na pustyni
Zwiń mapę
2011
23
sty

Nocleg na pustyni

 
Indie
Indie, Pustynia Thar
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6630 km
 
Dziś znów zmiana planów. Miałem jechać dalej, ale dałem się namówić na safari. Nie! Nie przez naciągaczy, ale przez współtowarzyszkę. W końcu nie muszę sztywno trzymać się wytycznych. Wybraliśmy wersję średnią: popołudnie, noc i przedpołudnie za 32 $ na głowę. Ale cóż robić do 15ej? Postanowiłem pójść pod fort handlowymi uliczkami. Ale miałem pewien cel. W przewodniku po Indiach polecają szczególnie jeden bar, jako ciekawostkę lokalną. Nazywa się Bhang Shop i podaje różne lassi. Wszedłem, ale było pusto. Zapytałem czemu nie ma ludzi. Odrzekł, żebym się nie martwił. Ledwo otworzyłem menu już przybyły trzy osoby z Londynu (chłopak powiedział, że był w Krakowie i że zna kilka słów po polsku: okosim, tyskie, lecz, zjubr i łarka strong) a chwilę później trzech Francuzów. Poprosiłem o coś specjalnego. Zapytał czy pierwszy raz. Yes. To weź medium. Lassi z maryśką nawet nieźle smakuje. Popijając powoli również powoli integrowałem się z towarzystwem. Francuzi nie byli tu pierwszy raz. Rozgościli się wygodnie i nabyli woreczek suszu. Zrobili sobie skręty.
Lassi nie wywierało na mnie jakiś ubocznych skutków. Po chwili zostałem namówiony przez kolegów znad Loary na jednego. Nie żeby musieli się wysilać z tym namawianiem. Posiedziałem jeszcze trochę i musiałem wracać do hotelu – na safari.
Po drodze zaryzykowałem. Do tej pory jadałem w restauracjach lub hotelu. A uliczne jedzenie streszczało się do przekąsek. Wstąpiłem do jednej garkuchni przy jakiejś bocznej uliczce. Zamówiłem pierwsze thali w Indiach. I tak nic innego tam nie było. Menu napisane na ścianie miało ładnych kilka lat. Ale cena (jedyna zresztą) była aktualna: 50 rp.
Ekstremum piąte: żarcie uliczne. Naprawdę trzeba mieć wiele samozaparcia (albo nie mieć kasy), żeby tu jeść. Siedząc, czekając i jedząc obserwowałem proces przygotowania, wytwarzania i sprzątania. Umyte talerze wycierał brudnym ręcznikiem. Dość toporny wyciskacz do czosnku kładł na podłogę, na której siedział. Gdy podał już thali poszedł kroić białą rzodkiew Następnie nałożył jej sobie w garść i przeszedł się po sali wrzucając ręką każdemu po kilka plasterków. Nawet dobre – tylko jak zwykle – za ostre. Jeszcze parę dokładek. Dorzucił też kilka ciapati z ręki oczywiście. Doprawdy najadłem się. Jeśli myślicie, że była to jednorazowa degustacja to jesteście w błędzie. Jedzenie takie ma tutaj podstawową zaletę. Jest szybkie. W restauracjach zajmuje to trzy razy więcej czasu. Będę korzystał z takich garkuchni. W końcu wysokoprocentowe lekarstwo jeszcze mam.
Wróciłem do hotelu i poszedłem czekać na dach. Słonko grzało i chyba lassi oraz podobne temu rzeczy z baru Bhang zaczęły dopiero teraz działać. Drzemiąc podróżowałem w bardzo kolorowych światach… Byłbym przeoczył czas początku cameliady.
Dżipem zawieźli nas na południe od Dżajsalmeru. Tam pod drzewkiem na skraju pustyni Thar owinęli nas w turbany, posadzili na wielbłądy i ruszyliśmy. Na początku pomyślałem, że długo w ten sposób na grzbiecie, że tak się wyrażę okrętu pustyni nie wytrzymam. Ale z czasem można się przyzwyczaić. W nie spiesznym tempie minęła trochę ponad godzinka marszu. Zsadzili nas ze zwierzaków i kazali iść podziwiać wydmy. Oni rozbili obóz. Znaczy rozładowali wielbłądy, zebrali suche na ognisko – co nie jest trudne na takiej pustyni i rozpalili ogień.
Dostaliśmy po czaju (herbata z mlekiem, imbirem, kardamonem i cukrem) i mogliśmy znów iść na wydmy na zachód słońca. Każdy z nas udał się na swój kawałek pustyni. Zachód nie dopisał – ponieważ z powodu chmur (choć jak mówią nie padało tu już trzy lata i jest ciężko z utrzymaniem krów) mało co było słonka widać. Wróciliśmy na kolację. Znów thali. Oczywiście pytali czy chcemy ostre. Oczywiście NIE chcemy. UUUAAAA!!! Ciekawe jak smakuje na ostro?? Czekali aż białasy się najedzą (a zrobiło się ich już czterech) i resztkami, nie takimi znów małymi, które oczywiście sobie doprawili najedli się sami. Jeden z nich przyjechał specjalnie do nas na swoim wielbłądzie z piwem. Nikt nie chciał piwa… Ale gdy doszliśmy do wniosku, że on tylko z tego żyje kupiliśmy po jednym. W sklepie 85 rp u niego 150 rp. A niech ma. Może musi posłać dzieci do szkól??? 10 PLN za piwo – nie pamiętam żebym tyle gdzieś dał. Po kolacji karawana poszła dalej. Sama – znaczy bez nas. Powiedzieli, że idą nakarmić zwierzaki. Zostaliśmy sami z jednym Hindusem. Podobno muzykiem. Zaśpiewał nam kilka piosenek o miłości transgranicznej. Znaczy ona z Pakistanu on tutejszy (do granicy już nie tak daleko), o braku wody itp. Musieliśmy też coś zaśpiewać. Na mnie padło to wymyśliłem „w stepie szerokim”. A co? Trenowało się latami!! Były też „czarne oczy-gdybym ja je miał…” Opowiedział też legendę o buddystach wypędzonych przez maharadżę z pustyni. I nie spadł więcej deszcz dopóki nie pozwolił im wrócić.
A jak już nie było co wrzucić do ognia to przygotował nam legowiska. Bez mojej czołówki robiłby to do rana. Na materacach z wielbłądziej wełny pod kołdrami z owczej wełny noc pod gwiazdami, prawie przy pełni księżyca minęła spokojnie tylko musiałem spać w kapturze od polara. I w stoperach, bo odgłosy chrapania współtowarzyszy zakłócały pustynną ciszę. Kilka razy w nocy się budziłem bo nos mi zmarzł ale mogłem i podziwiałem niebo gwiaździste nade mną.
Dobranoc…

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Multimedia (3)
  • rozmiar: 0,00 B  |  dodano
     
  • rozmiar: 0,00 B  |  dodano
     
  • rozmiar: 0,00 B  |  dodano
     
Komentarze (6)
DODAJ KOMENTARZ
Paweł
Paweł - 2011-01-24 18:27
Rozumiem że te parę dni to tajna misja i jej kryptonimy.
Wujek ty tu pisz, pokazuj żebym wiedział gdzie mam jechać i co oglądać.:)
Pozdrowienia od glisty ;))
 
Paweł
Paweł - 2011-01-24 18:29
I od Irka. ;))
 
Pola
Pola - 2011-01-24 18:51
"Długość podróży każe mniemać, że się w końcu przybyło". (Monteskiusz)
Ale gdzie Ty przybyłeś? Napisz coś, a nie tylko tytuły i tytuły....:):):)
 
oboski
oboski - 2011-01-25 15:17
tak sie glupio zlozylo, ze mam wszystko na notebooku i albo musialbym wszystko przepisywac albo szukac wifi.
Dzis znalazlem i jak sie zalogowalem to w polowie miasta wylaczyli prad.
Dlatego moge tylko napisac kilka slow.
Ale nadrobie zaleglosci
 
Brat
Brat - 2011-01-27 09:06
Namówili na jednego? Skręta?
 
Pola
Pola - 2011-01-27 19:50
Zastosowałeś się do zasady, że drogę wytycza się, idąc.... i skręciłeś po drodze na pustynię.
 
 
zwiedził 10% świata (20 państw)
Zasoby: 122 wpisy122 247 komentarzy247 2456 zdjęć2456 24 pliki multimedialne24
 
Moje podróżewięcej
27.10.2014 - 14.11.2014
 
 
16.01.2011 - 16.02.2011