Komu w drogę temu…
Wczesnym rankiem jeszcze do kościoła, śniadanko, pożegnanie z rodziną i sąsiadami i … do apteki.
Po zapas wszelakich lekarstw przeciwbiegunkowych bo każdy kto był w Indiach powtarza: nie pytaj czy? Tylko kiedy? Dopadnie cię sr… I w zasadzie to jedyne moje zmartwienie na najbliższy miesiąc.
Tym razem bagaż dużo mniejszy niż rok temu do Kenii i Tanzanii. Podręczny 7 kg – ale zjem zapasy przygotowane przez Iwonę i wyjmę sprzęt foto. Plecak duży 16 kg ale w tym jakieś 2 kilo żarcia na wszelki wypadek oraz 3 litry wysokoprocentowych lekarstw na wszelkie choróbstwa.
Zapomniałem szczoteczki do zębów po porannym myciu… Myślę, że w Wa-wie będę mógł dokupić. ;))
Bądźcie ze mną na tym blogu (i nie tylko) bo mimo wszystko, że lecę sam jednak bardziej mi do towarzystwa niż samotności. O tym napiszę kiedyś w relacji z wejścia na Kilimandżaro.
&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&
Z GÓRY WSZYSTKICH PRZEPRASZAM ZA JAKOŚĆ I DOBÓR MOICH ZDJĘĆ.
UPRZEDZAM, ŻE Z POWODU BRAKU CZASU I POWOLNEGO INTERNETU BĘDĄ WSTAWIANE BEZ UPRZEDNIEGO PRZEGLĄDU, OBRÓBKI I DOBORU POD WZGLĘDEM JAKOŚCI I TEMATU - BYLEBY BYŁY Z DANEGO DNIA.