10 000 metrów nad ziemią przy temperaturze -58 stopni C, z prędkością jedynie 850 km/godz. (samolot wystartował zaledwie z 20-minutowym opóźnieniem-więc nie musiał nadganiać), podziwiając gdzieś nad południową Polską wschód słońca nad chmurami leciałem spełniać marzenia. Bo marzenia są po to aby je spełniać!! O Egipcie myślałem już podczas studiów, ale tamta wyprawa skończyła się przed okienkiem wizowym ambasady Grecji w Belgradzie. Takie były czasy, ale dzięki temu poznałem wtedy dokładnie przedwojenną Jugosławię.
Pierwszy raz leciałem samolotem-dla sprawdzenia słuszności przekonań moich koleżanek, że "żelazo nie lata". Nieprawda jakoby!! Lata i to nawet może sprawiać przyjemność. Polecam! Co prawda podczas lądowania (a raczej spadania) w Hurgadzie pękło mi jakieś naczynko w oku z powodu nagłego wzrostu ciśnienia (bo pan pilot w błyskawiczny sposób obniżył pułap o jakieś 9900 m.) zakłócając całą przyjemność jaką daje przeciążenie ale wiedziałem już, że samolot to dobry wynalazek. Fajnie to wszystko wygląda z góry. Tylko piach, suchy piach. Parę budynków i morze-Czerwone, które jest błękitne i poprzetykane turkusowymi rafami koralowymi.
Odprawa, wizy, bagaże, autokar, hotel - wszystko sprawnie i bez bólu. Orbis w Hurgadzie ma bardzo miłą i operatywną rezydentkę Małgosię. Zarządziła spotkanie informacyjne za kilka godzin i to był błąd. Po podróży, łóżko... Spać! I przespałem pierwszy od kilku lat deszcz-tak go szumnie nazwali ci co widzieli te parę kropel.